Ciekawość – od zarania dziejów motywowała człowieka do rozwoju, poszerzania granic swoich możliwości i poznania. To właśnie ona powodowała pytania, pchała ludzi w nieznane.
Nasz gość wyruszył na eksplorację. Pokonał Sidewinderem drogę z tzw. „bańki” do supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A* w około 23 godziny
Ryczypiór: Cmdr Scarlet Yuri, witaj!
Scarlet Yuri: Witaj i dziękuję za zainteresowanie się moją osobą. Nie miałem tego w planach.
R: Mimo to przykułeś uwagę wielu osób i myślę, że będą chcieli przeczytać o tej wyprawie! Na początek powiedz, co skłoniło Cię do podjęcia się tego wyzwania? Czy była to czysta ciekawość, czy motywowało Cię coś innego?
SY: Raczej chciałem po prostu sprawdzić siebie i postawić sobie jakieś wyzwanie. Wróciłem z krótkiej wyprawy do VY Canis Majoris, dalej poleciałem w górę płaszczyzny i zawróciłem do mgławicy Mewa. Uznałem, że to trochę mało ambitne i przypomniałem sobie pewne ogłoszenie albo raczej wyzwanie ze strony Husarii – właśnie lot do SagA* Sidewinderem. Długo się nie zastanawiałem. Kupiłem statek, zebrałem materiały do syntezy i ruszyłem.
R: No właśnie, statek – 20 000 lat – tyle światłu zajęłaby podróż, którą Ty przebyłeś w niecałą dobę i mając na uwadze, że leciałeś Sidewinderem – to jest naprawdę niesamowite. Musiałeś mocno podrasować tego „malucha”. Czy tak jak większość eksploratorów masz „wszystko na D”?
SY: Właściwie mógłbym być tam jeszcze szybciej, ale zabrałem sporo niepotrzebnego sprzętu. Dwa Heat Sink Launchery oraz skanery. Bez tego „Maluszek”, tak ochrzciłem statek, miałby 34 Ly skoku, a tak było to nieco ponad 28 Ly. Oczywiście nie obyło się bez modyfikacji inżynierów: FSD, elektrownia, sensory i AFM. Cały sprzęt oprócz Power Plant, FSD, AFM i Fuel Scoop był D, te wymienione były A.
Z Heat Sinków w ogóle nie korzystałem, a skanów nie dostarczę bo nie planuję fizycznego powrotu.
R: No tak, a na początku podróży planowałeś fizyczny powrót?
SY: Nie myślałem o tym, dlatego zabrałem skanery, ale już po kilku godzinach doszedłem do wniosku, że to gra nie warta świeczki. Za dużo czasu schodzi na skanowaniu gwiazd i nie ma w tym nic ciekawego.
R: Ciekawa opinia, z którą można się zgodzić lub nie, zależnie od tego, co chce się osiągnąć. Mówiłeś, że zabrałeś materiały do syntezy, ale pewnie samych materiałów nie starczyłoby do pokonania tak długiej drogi, a sam skok, mimo że imponujący, wydaje się być zbyt krótki jak na osiągnięty czas. Korzystałeś z dobrodziejstw gwiazd neutronowych?
SY: Tak, to niełatwa sztuka, ale z czasem ją opanowałem. Jak może wiesz, aby przeładować napęd należy przelecieć przez dżet gwiazdy neutronowej. Pierwsze wrażenia można porównać do kota w wirującej pralce. Myślałem, że całkowicie tracę kontrolę nad statkiem, ale opanowując rewelacje gastryczne i pewnie trzymając stery można częściowo zapanować na tym chaosem. Liczy się także odpowiednia prędkość podejścia i kąt. Za szybko lub za ostro i trzeba ponawiać próbę, gdyż jesteś za krótko w strumieniu cząstek. Materiały jakie zabrałem to głównie do tzw. Jumponium, ale tylko 2 razy je użyłem. No i do AFM bo wiedziałem, że gwiazda neutronowa bardzo negatywnie wpływa na stan FSD. Co 15 – 20 takich ładowań musiałem wracać do normalnej przestrzeni w celach naprawczych.
R: To prawda, wiele osób sparzyło się, w przenośnym i dosłownym znaczeniu tego słowa, wykonując ten trudny manewr. Osobiście niemal straciłem statek i życie w gwieździe neutronowej. Na szczęście skończyło się na kilku złamaniach i dwóch wybitych jedynkach. Aż dziw bierze, że Sidewinder przetrwał ten manewr i to wielokrotnie. Na pewno wymagało to wiele skupienia i uwagi. Miałeś czas na eksplorację? Podziwianie widoków?
SY: Z początku nie było czego podziwiać i nie zawracałem sobie tym głowy. Mijane planety mnie nie interesowały. Skok – tankowanie – powtórz… – tak wyglądała cała droga, ale bliżej centrum zaczęło się robić jaśniej i gromady gwiazd były miłą odmianą dla oczu. Chociaż i tych w pewnym momencie miałem dość. Z racji rosnącej jasności centrum galaktyki dostosowałem owiewkę tak, by lekko przyciemniała jego blask. Mogłem wtedy zaobserwować niczym niezmącone światło okolicznych gwiazd.
R: A może spotkało Cię coś dziwnego? USSy daleko poza bańką, Thargoidzi, albo dziwne konfiguracje gwiazd – zapadło Ci coś w pamięć?
SY: Było parę nietypowych układów gwiazd, ale niestety zdjęcia się nie zachowały. Uchwyciłem za to bardzo szybko rotującą gwiazdę neutronową, ale bałem się do niej zbliżać. Pływy mogły rozerwać statek, dlatego ograniczyłem się do krótkiego materiału filmowego:
Udało się także nagrać soczewkowanie grawitacyjne wokół gwiazdy neutronowej:
R: Ciekawy materiał, rzeczywiście wygląda to dość niebezpiecznie. Wiele osób wyrusza na eksplorację, by odpocząć od zgiełku bańki, wyciszyć się, czy pobyć w samotności. Tobie towarzyszyli komandorowie. Umówiliście się na podróż? Lecieliście razem?
SY: Towarzyszyli to może źle powiedziane. Około 10 000 Ly od centrum zauważyłem na mapie, podczas zaznaczania kolejnego checkpointa, znacznik jednego z husarzy Cmdr Kadmilos’a i z nudów wysłałem do niego banalną wiadomość: „Gonię cię Wink”. I tak jakoś wyszło, że umówiliśmy się na spotkanie przy czarnej dziurze. Warto też dodać, że Kadmilos był w drodze od 2 miesięcy. Jako że później naszą rozmowę przenieśliśmy na kanał otwarty, to podsłuchał ją Cmdr Maciej1982, który po krótkiej namowie wyruszył w pościg swoją Anacondą. Na miejscu pierwszy był Kadmilos, po paru minutach ja, a na Macieja, który w tym momencie miał jeszcze 3000 Ly czekaliśmy około 20 minut. W tym czasie przewinęło się przez punkt turystyczny „The Centre” trzech innych pilotów. Na miejscu – holo-uścisk dłoni, kilka fotek, jakieś wygłupy w stylu lądowanie Sidewinderem na Anacondzie. Później Kadmilos poleciał w kierunku Colonii, Maciej udał się w kierunku Beagle Point, a ja zacząłem przygotowywać łącza podprzestrzenne do transferu świadomości.
R: Taka podróż musi być bardzo męcząca, mimo to wspominałeś, że to jeszcze nie koniec. Sol – Beagle Point – Sol w 100h?
SY: Tak, powoli się do tego przygotowuję. Wprowadziłem drobną zmianę i w drodze powrotnej do Sol zajrzę do Kopernika i Colonii.
R: Na pewno będziemy obserwować z zapartym tchem, może uda Ci się spotkać z Maciej1982?
SY: Czas pokaże.
R: Podróż do Beagle Point – rozumiem, że również „Maluszkiem”?
SY: Nie przy pierwszym podejściu. Może później, żeby rzucić wyzwanie galaktyce. To jednak długa droga – ponad 140 000 Ly, a bez możliwości zebrania w trasie materiałów może ich zabraknąć. Najpierw polecę w pełni przygotowaną Anacondą, a później… kto wie? „Maluszkiem”, może nawet ostatnim dzieckiem Lakon Spaceways czyli Type 10? Przyszłość jest pełna niewiadomych, my jesteśmy tylko ich odkrywcami.
R: Czy chciałbyś coś od siebie przekazać naszym czytelnikom?
SY: Stagnacja was zniszczy, stawiajcie sobie ciekawe i oryginalne cele, nie wpadajcie w rutynę. Pozdrawiam Captaina Morgana, który towarzyszył mi przez większość czasu.
R: Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony czas. Życzę powodzenia w kolejnych podróżach!
Ja lata temu DBX'em do Sgr A* leciałem miesiąc czasu… Gratuluję wyniku
No, ja cobrą leciałem 2 miechy i nawet do Colonii nie doleciałem