Siedziałem sobie na czterech literach w kantynie techników tuż po mojej zmianie i czekałem na coś ad-plus. Nie, to nie nadgorliwość, po prostu trochę cienko z kasą. W widzie promocyjnym zobaczyłem zgraną pakę znajomych, która unicestwiała florę tego wszechzakątka – thargoidów. Pomyślałem – a co mi tam, słyszałem, że kilku pilotów wybiera się do Plejad.
Postanowiłem zreorganizować uposażenie mojego pythona. Podleciałem na Abnett Point w HR 8444 – rzut beretem. Tam lekko puszysty… nie, gruby… facet pokazał mi eksperymentalne bronie i elementy wyposażenia.
– Tu Pan sobie strzeli kilka razy, to uruchomi, a to… no dalej!… i tego… thargoidzi płaczą! – prezentował grubszy. Zapytałem:
– Co oznacza eksperymentalne w nazwie? – tak. Nie byłem zdecydowany, przecież większość tego eksperymentalnego dzieła to syf. Materace ugniatające sylwetkę, poduszki trzymające głowę, czy garnki niezatapialno-nieprzypalalne… Nie mówię, że testowałem, tylko znajomi… no… nie ważne.
– Eksperymentalne, bo dopiero się przekonujemy, jaki mają wpływ na thargogłowych! – odpowiedział sprzedawca.
Nieufnie zamontowałem 2x rakiety i 2x multicannony na robale.
Dlaczego robale? Nie wiem… Jakoś robale i thargoidzi kojarzą mi się z największymi klęskami śmiata – może to? A może po prostu nie lubię robali?
W drodze do systemu Electra w myślach już przeprowadzałem ksenocyd – pufff, pufff, a masz! – I w myślach, w glorii i chwale jako obrońca umęczonych (i oczywiście uciśnionych!) wracałem w peanach radości… Trwało to około półtorej godziny, zanim umieściłem w swoim wysłużonym Pythonie kilka zestawów naprawczych, eksperymentalne bronie, skaner i mechanizmy obrony. Umówiłem się na miejscu z kilkoma pilotami, którzy mają już doświadczenie z dezynsekcją. Spojrzeli na moje wyposażenie z przekąsem. Jeden z nich stwierdził: – Może być… – i wyruszyliśmy ze stacji Cavalieri w przestrzeń.
– Mam piątkę! – wykrzyknął Musketeer – oznaczało to, że wykrył źródło sygnału kwiatuszka, z którym mogliśmy się równać. Połączyliśmy się w skrzydło – a jakże! – Musketeer, Scarlet Yuri, Pajk i ja.
Pierwszy podgląd na sytuację – kilka imperialnych statków zniszczonych, zewsząd widać zielone opary… czegoś… niezwykłego. Nagle moim statkiem targają wibracje! Jakby tarcie metalu o metal, cały kokpit drży.
– Słyszysz? To on! – wykrzyknął Yuri. Nigdy wcześniej nie słyszałem czegoś takiego. Byłem przyzwyczajony do rezonansu fal gwizdowych z powłoką statku, ale to naprawdę robiło wrażenie… i budziło przerażenie.
– Mam go zeskanowanego, walimy – stwierdził Musketeer – dotarło do mnie, że nie mogę się przejmować odgłosami z kabiny, choć może powinienem. Uruchomiłem swojego beam lasera na gimballu i strzelam w kształt przypominający rozkwitający bławatek.
Ucieka, jak tylko może. Mam go na celu i po chwili już jest poza zasięgiem. Puszczam na ślepo rakiety… – Jest, Serce odkryte – komunikuje Scarlet Yuri. Słychać, że to nie pierwszy robal na jego (jej?) poletku. Jak można zachować taki spokój? Strzelam do niego z wszystkiego co mam, dostaję EMP. Cisza. Co jakiś czas czuję, jak jakieś elementy odbijają się od statku… Słyszałem o Thargoid Swarm… Czekam… Ta chwila dłuży się w nieskończoność i..
JESTEM! Znów mogę manewrować statkiem! Widzę, że obcy statek ma aktywne tarcze – próbuję je zdjęć, nawet z niezłym skutkiem, ale co to? Trafiła mnie rakieta? Torpeda? Nie ważne, mam 13% poszycia kadłuba, brak tarcz, ale strzelam! to już prawie koniec, prawie… konie… koniec…
Budzę się w sali duplikacyjnej na Cavalieri – ostatnie uczucia jeszcze nie są wgrane do mojego umysłu, czuję odrętwienie. Gdy pojawiają się ostatnie chwile życia przesłane nadświetlnym kanałem niemal wybijam głową przezroczysty materiał chroniący. W uszach brzmi tylko wołanie – mam 12% hulla, podleć ktoś!
Przypominam sobie wszystko, pielęgnuję urazę do nieznanego przeciwnika, wyobrażam go sobie jako karalucha, kórego można zdepnąć, nad którym można zapanować.
– Już lecę – odpowiedziałem ze świeżo przygotowanego pythona – ustaw wiązkę beacona!
Ledwie wystartowałem i pojawiłem się tuż przy Scarlet.
– Ma już ostatnie serce, walimy! – stwierdził Scarlet Yuri – nie byłem pewny, czy to ona, czy on. Bezpieczniej myśleć, że to on, choć w sumie teraz nic nie jest bezpieczne.
Tarcze insekta przepadały w nicość, gdy tylko odkrył ostatnie serce udało się nam je zniszczyć i ostatecznie zadeptać insekta.
Pajk opuścił skrzydło zwalniając miejsce dla Elemy Green. Okazała się ona nie lada łowcą nie ustępując w niczym Pajkowi. Całe nasze skrzydło może pochwalić się na czwartkowy wieczór sześcioma ubitymi targogłowymi, co nie jest wynikiem wobec którego można przejść obojętnie.
Chwała pilotom, którzy uczestniczyli w nierównej walce z insektami!