Jak dobrze być w domu.
Drodzy czytelnicy jak zapewne wiecie ponad cztery miesiące temu udałem się na długo odkładany urlop. Wykupiłem trzytygodniowy pobyt w kurorcie „Slava” w układzie Amsitia. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że były to wakacje, których nie zapomnę do końca życia.
Pod koniec turnusu, zbiegiem pewnych okoliczności (niestety moja czujność została uśpiona przez atmosferę panującą w ośrodku oraz serwowane drinki) wpadłem w szpony prawdziwej femme fatale. Znajomość z tą z pozoru urocza damą doprowadziła do uprowadzenia mojej skromnej osoby. Już, jako zwykłego niewolnika, bo o statusie imperialnego mogłem tylko powarzyć moi oprawcy sprzedali mnie do prac w rafinerii metali ciężkich na Mikulin Point. Tam po 72 dniach ciężkiej pracy ze względu na braki w zaopatrzeniu zostałem wraz z kilkoma moimi współwięźniami oddelegowany do prac porządkowych w dokach. To jak się wkrótce okazało było dla mnie wygraną na loterii życia.
Gdy czyściłem lądowisko, przybył na nie pewien pilot w celu omówienia drobnych napraw swojej jednostki. Gdy nasze spojrzenia się spotkały natychmiast go poznałem – był to osobisty pilot i ochroniarz Lady Gerrard. Zapewne z powodu obstawy nadzorców nie zareagował on w żaden sposób na to spotkanie. Ale po upływie kilku godzin zostałem przez jego pracodawczynię wykupiony i uwolniony. Mało tego przywieźli mnie oni na pokładzie swojego statku prosto do Maskelyne.
Po tym traumatycznym doświadczeniu jeszcze bardziej jestem wdzięczny Husarii za porządki jakie zaprowadza w tym sektorze, a przede wszystkim za zakazanie niewolnictwa w kontrolowanych przez siebie systemach. Fakt bycia własnością drugiego człowiek nie powinien mieć miejsca w 34 wieku.
Jak dobrze być w domu.
Pisząc jak jest – S.Kokosz