„Ostatni raport sporządzony przez Gethina Okonkwo zwrócił uwagę na pojawienie się wieszczących zagładę kultów, co powiązane jest z powrotem Thargoidów. Jednak nieliczne z nich są tak dziwne jak mój obecny obiekt badań – organizacja która uważa Thargoidów nie za po prostu obcą rasę, a za istoty boskie.”
„Tajemnicza sekta nie nosi żadnej nazwy. Ich przewodnim założeniem jest to, iż Thargoidzi których napotkaliśmy dotychczas są tylko posłańcami – mrocznymi aniołami wysłanymi aby przygotować nas na ich przybycie do nas z innego wszechświata prawdziwie boskiej istoty, do której odnoszą się tylko jako do Odległego Boga.”
„Jak wiele innych monoteistycznych struktur wyznaniowych, kult ten uważa Odległego Boga za wszechmocnego i nieznanego, ale także apokaliptycznego. Tylko prawdziwie wierzący, jak owi kultyści, mają przetrwać jego objawienie się.”
„Odwiedzenie jednej z kaplic kultu jest intrygującym, ale i niepokojącym doznaniem. Poza kilkoma pulsującymi źródłami zielonego światła są one spowite w ciemności, większość zaś powierzchni pokryta jest czarną substancją przypominającą koralowiec. Odprawiane podczas zgromadzeń modły odprawiane są przed ołatarzem kształtem przypominającym przypominające rozgwiazdy statki Thargoidów, prawie jak ośmioramienny krzyż. Niemożliwym do zignorowania jest także fakt, iż w całym miejscu unosi się duszący odór amoniaku.”
„Członkowie kultu zwykle noszą proste szaty z kapturami bez widocznych na nich oznaczeń. W zachowaniu są bardzo stanowczy i impulsywni, jednak wielu z nich wygląda na chorych. Wydaje się iż ten styl życia przyciąga osoby z marginesu społeczeństwa, których niska samoocena czyni podatnymi na wszelkie sugestie, czy też oskarżenia podważające ich wiarę w siebie, w swoją tożsamość.”
„Jako exotechnolog jestem oczywiście zafastycnowany zagadnieniem wpływu pozaziemskich oddziaływań z socjologicznego punktu widzenia. Jednak nawet dla naukowca ciężko jest nie odczuwać współczucia, i być może częściowego obrzydzenia dla tych, którzy identyfikują się bardziej z obcym, agresywnym gatunkiem, niż z własnymi ludźmi.”
S.Kokosz