Jeśli ktoś ostatnimi czasy zapuszczał się w głąb Maskelyne Vision – głównej siedziby TWH na pewno zwrócił uwagę na swego rodzaju przepych – dość monotonny, ale jednak. Jak inaczej nazwać wszechobecne diamentowe wstawki, czy rzeźby? Ba! Nawet całe pomieszczenia zrobione z brylantowych bloków!
Po wylądowaniu, Maskelyne Vision na pierwszy rzut oka wygląda jak normalna stacja Hi-Tech. Wystarczy jednak udać się w kierunku urzędu celnego, by przejść stylizowanym na lodowy przesmyk korytarzem.
„To wszystko są diamenty.” – mówi Adrian Buda, urzędnik celny kontrolujący nasz bagaż – „Schody to diamentowe bloki, a na ścianach i podłodze jest baranek ze sproszkowanych diamentów, mielonych przez Rotmistrza Maciej1982.„
Przejście do urzędu celnego / Pixabay |
Dalej jest jeszcze dziwniej – porozrzucane w zakamarkach korytarzy małe kryształki diamentów grzechocą pod butami wbijając się ostrymi krawędziami w podeszwy magnetyczne butów. Z klimatyzatorów wydostają się wszędobylskie, białe grudki, jakby płatki śniegu.
„To wszystko są diamenty. >EKHU! EKHU!<” – słyszymy głos gdzieś u naszych stóp – to jeden z miejscowych meneli. Siedzi przykryty białymi ścinkami diamentów, niczym śniegiem w mroźny dzień. Twarz ma opatuloną grubym szalem mimo ponad trzydziestostopniowego żaru. Tuż obok ma wystawione wiaderko pełne diamentów. – „Nie da się tutaj… >HEP!< żyć, nie dość że to to…” – wskazuje na wiaderko – „… jest kału warte na tej stacji to jeszcze się oddychać nie da! Już miałem poranione bebechy od tego świństwa >EKHU!< Zakrywajta gęby, nośta maski albo szal jak ja.„
Korzystamy z rady żula i zakrywamy twarz, czym się da. Odczuwamy pewien dysonans poznawczy – cała stacja wygląda jak lodowy pałac, za to temperatura przekracza niemal dwukrotnie komfortowe 25 stopni Celsjusza.
W oddali słyszymy dudnienie, jakby ciężkozbrojny rycerz ze starożytnych czasów szedł ranny, a setki dzwonków biły na jego zgubę. I oto kolejny dysonans, bo widzimy, jak postać w diamentowym kapeluszu, diamentowych obiciach na skafandrze i z diamentowymi ostrogami na butach zmierza w stronę baru „11 parseków”. Do ronda kapelusza przeczepionych jest mnóstwo małych diamencików, które uderzając o siebie powodują nieznośne dzwonienie. Twarz zakryta jest przezroczystą, diamentową maską.
„To wszystko są diamenty!” – krzyczy z oddali CMDR Teremis Smok, błyszcząc diamentowymi zębami w szerokim uśmiechu – „Ufff! Bogactwo i lans to naprawdę ciężka sprawa… Ufff!” – mówi pocąc się niemiłosiernie i człapiąc powoli w kierunku baru – „Ale warto! Wszystko warto! Smok nie śpi na złocie, Smok śpi na diamentach!” – wykrzykuje z pewnym wysiłkiem, ale i nieukrywaną radością pokazując nam holo ze swojej kajuty.
Holo kajuty CMDR Teremisa Smoka / Pixabay |
Idziemy razem do baru przestępując krok za krokiem, pytając Teremisa, czy nie pomóc mu czegoś nieść. „Niee, nie trze… >APSIK!<” – brylantowa proteza zębów wraz z diamentową maską wystrzeliły z niesłychaną siłą w kierunku menela. – „Ten chołełny pył…” – powiedział Smok i poczłapał w kierunku utraconego majątku i żula, który z coraz większym przerażeniem w oczach odsuwał się od diamentowego uzębienia i mozolnie zbliżającego się komandora.
Po około dwóch minutach powolnego zbliżania się, gdy każdemu krokowi Smoka towarzyszył brzdęk setki diamencików usłyszeliśmy ostateczny trzask. Teremis klęknął, chwycił swój dobytek umieszczając go na swoim miejscu i próbował wstać. – „To ja tu sobie chwilę tak odpocznę… Ufff…” – powiedział.
Nie czekając na Smoka poszliśmy do baru. Naszym oczom ukazała się sala udekorowana przezroczystym kamieniem.
„To wszystko są diamenty.” – Powiedział Barry… a może Varry? I w sumie nic więcej nie udało się od nich wyciągnąć. W ogóle pierwszy raz słyszałem, żeby któryś z nich się odezwał. Ich słowami są czyny, a ustami – pięści.
Usiedliśmy przy barze…
Diamentowe drinki na diamentowym blacie / Freeimages |
„To wszystko są diamenty.” – rozpoczęła Jade Rokatansky, znana jako „Malina” – „I to wszystko dzięki CMDR Arnulowi.” – zaskoczeni zapytaliśmy o co chodzi – „To tajemnica. Ale Wam powiem, że Arnulcio znalazł sposób, znalazł miejsca i znalazł złoże… Jakiś krowiec… byczec… czy inna rogacizna. Nie wiem. Wiem tylko, że jesteśmy bogaci.„
Rzeczywiście, ceny za jednego shota Świńskiego Ryja przekraczają roczną stawkę redaktora. Musieliśmy obejść się smakiem.
„Co jednak z tego bogactwa, gdy wylewa się ono z prawa i lewa?” – dodała Jade.
W jednej z lóż siedział samotny człowiek. Ze zrezygnowaną miną i diamentową słomką w ustach siorbał resztki koktajlu wpatrując się w nieokreślony punkt przed sobą. Obok niego stał oparty o blat diamentowego stołu lekko wygięty transparent, na którym litery układały się w hasło „…lić wszys… …menty… RECZ!”.
„To wszystko przez te diamenty…” – powiedział smutnym głosem CMDR Szarik, technik TWH – „Ten cholerny pył jest wszędzie! Zatyka systemy podtrzymywania życia, wtapia się w elektronikę, łączy się z zawartością kanalizacji i zapycha filtry oczyszczalni! Jeszcze trochę i zaleje nas morze diamentowego gówna!” – wykrzyczał, chwycił transparent i wyszedł krzycząc: „PRECZ Z DIAMENTAMI! SPALIĆ WSZYSTKIE DIAMENTY!„
Chwilę po tym usłyszeliśmy znajome dzwonienie, w drzwiach baru pojawił się zziajany Teremis. My woleliśmy jednak czym prędzej odlecieć ze stacji, by uniknąć kąpieli w ekskrementach. Nie omieszkaliśmy jednak wziąć ze sobą paru diamentów… Na pamiątkę!